niedziela, 17 kwietnia 2016

#3 Nieproszony gość

6 komentarzy:
Otwierając leniwie oczy, spostrzegłam, że niebo, które jeszcze dosłownie kilka chwil temu było zupełnie niebieskie, zmieniło barwy na granat z przeplatającymi się pasmami czerwieni i pomarańczu.
Chwila… Ja spałam?! - Zamrugałam szybko, aby się rozbudzić i rozejrzałam się po otoczeniu, a gdy tylko zobaczyłam te kruczoczarne włosy odskoczyłam jak poparzona.
Chciałam coś powiedzieć, przeprosić za sytuację, ale zabrakło mi języka w gębie. Otworzyłam usta, mając nadzieję, że powiem więcej niż jedno słowo, ale wybełkotałam tylko jedno mierne “przepraszam”.

Mina chłopaka nie zmieniła się. Jak była niewzruszona, tak jest… No, może lekko się uśmiechał.
Zdziwiona pozostałam na swoim dotychczasowym miejscu, patrząc na oddalającą się sylwetkę chłopaka.
Nagle zauważyłam jak zatrzymał się i skierował głowę w bok.
- Pomimo przegranej i tak wykazałaś się wielką mocą. - Spróbowałam ją jakoś pocieszyć, ponieważ widać, że trapi ją ta przegrana.
Jednakże dlaczego wtedy Yukino tak bardzo chciała się tu dostać?
W sumie marzenia to marzenia, każdy ma je inne.
- Oddać? Komu? - Zareagowałam gwałtownie.
Docierając tam, zobaczyłam tłum ludzi i wielki tron na którym siedzi mistrz. Atmosfera była jeszcze bardziej napięta niż na początku. Teraz jedyne co da się usłyszeć to ludzki oddech. Nic innego.
Na sam jego widok można się przestraszyć. Wnioskując z tego wszystkiego, ta rozmowa nie będzie należała do najmilszych.
Radość, przyjaźń, miłość są ważniejsze od bycia pierwszym.
W pomieszczeniu zostało dwóch chłopaków i ich Exceedy. Uważniej słuchając, mogłam usłyszeć jak rozmawiają. Oczywiście musiało paść pytanie “Kim jest ta dziewczyna?” i oczywiście, że chodzi o mnie. Na szczęście Rogue wszystko wytłumaczył, a potem tematy były dotyczące gildii i Turnieju. Odchodząc, chłopacy spojrzeli na mnie i zniknęli w ciemnym korytarzu.
- Yukino była naszą towarzyszką. - Tak, to na pewno on.
Co pewien czas pojawiały się sklepienia ozdobione wszelakimi ornamentami. Ktoś tu miał gust.
Przez całą drogę chciałam się odezwać, ale specjalnie nie wiedziałam jak zacząć. Zamierzałam napomknąć o, przez przypadek, podsłuchanej rozmowie i trochę o zachowaniu członków Sabertooth, ale chyba nie jestem an tyle odważna by to zrobić. Tak więc cała trasa minęła nam w milczeniu,
a gdy już doszliśmy do celu, ciszę tą przerwał głos chłopaka.
- Jak coś to jestem trzy pokoje obok. - Poinformował mnie chłopak i odszedł do swojej sypialni.
Widok był przerażający. Wiele poobijanych osób z gildii leżało bezwładnie na podłodze, a to wszystko było sprawką jednej osoby.

Uroczo - pomyślałam, delikatnie rumieniąc się. Po chwili milczenia usłyszałam jego głęboki głos.
- Nic się nie stało. - wymamrotał, po czym nastała niezręczna cisza.
I co teraz zrobić? Odejść czy może zostać i usiąść obok? Nadal milczeć czy powiedzieć coś? - te i wiele innych pytań przemknęło mi przez głowę w czasie mniejszym niż kilka sekund.
Po krótkim zastanowieniu się, stwierdziłam, że chyba jednak usiądę obok niego, aby nie stać jak taki kołek. Jednakże ktoś mi tu pokrzyżował plany.
Rogue wstał i zaczął powolnym krokiem iść w bliżej nieznanym mi kierunku.
Hm? O co mu chodzi?
- Ruka, pójdziesz ze mną? - zapytał dosyć chłodno, ale przynajmniej otrzymałam odpowiedź.
Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Zawahałam się czy iść. Niby do domu nic mnie nie ciągnie. W końcu trzeba się socjalizować, ale czy ja wiem czy to dobry pomysł…
- O-okej… - pomimo wahań i rozważań zgodziłam się. Raz kozie śmierć.
Podbiegłam do bruneta, aby dorównać mu kroku i ruszyliśmy w nieznane.
Droga mijała nam w ciszy, jednak to nie była ta niezręczna cisza co poprzednio, tylko taka… przyjemniejsza. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Tylko jedno mnie ciekawi, a dokładniej gdzie idziemy.
Mam pewne obawy, ale raczej wątpię, aby Rogue posiadał jakieś niecne plany. No przynajmniej nie podejrzewam go o to, ale zawsze dobrze o coś zapytać, nie będąc pewnym.
- Emm… Rogue? - Chłopak spojrzał się na mnie pytająco. - Gdzie my właściwie idziemy? - spytałam, patrząc się na otaczające nas budynki, które zostały spowite ciemnością nocy i blaskiem księżyca w pełni.
- Zobaczysz. - To żem się dowiedziała.
No ale dobra, może to już niedaleko.
I chyba mam rację, gdyż kilka metrów dalej zatrzymaliśmy się przy wielkiej kwaterze z fontanną na zewnątrz. Budynek wyglądał co najmniej jak pałac. Te wszystkie ornamenty, wielkie przestrzenne okna, jak i sama budowla robiła wrażenie.
- Hm? Gdzie my jesteśmy? - zapytałam zdziwiona.
- Kwatera Szablozębnych. - powiedział lakonicznie i skierował się ku drzwiom, przez które chwilę potem oboje weszliśmy do środka.
Zaraz… Tych Szablozębnych?! - Zamrugałam kilka razy ze zdziwienia i popatrzyłam na niego jak sroka w gnat, a on tylko pokiwał twierdząco głową.
Czując atmosferę w środku budynku, przeszedł mnie dreszcz. Było tu zbyt cicho, a atmosfera była strasznie napięta jak na gildię magów. Z tego co pamiętam, to w Phantom Lord też nie było zbyt głośno, ale tutaj to jak makiem zasiał.
Wtem podbiegła do nas białowłosa dziewczyna z delikatnym grymasem na twarzy.
Czyżby to była Yukino?
- Rogue-sama! Dobrze, że jesteś. - po głosie mogłam stu procentowo stwierdzić, że to ona.
Zawsze wydawała mi się radosna, a teraz jest taka przygnębiona. Chyba najprawdopodobniejszą przyczyną tego jest dzisiejsza przegrana. W końcu Szablozębni przez kilka lat byli pierwsi i teraz nagle drugie miejsce, a to przecież “plama na ich honorze”.
- Em, Rogue-sama - powiedziała ściszonym głosem, szturchając chłopaka w ramię. - Kto to? - szepnęła, tak abym tego zapewne nie słyszała.
- Ah… To jest Ruka. - spojrzał się na mnie, na co ja tylko odpowiedziałam rumieńcem, a Yukino podeszła bliżej mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
- Niby tak, ale są nikłe szanse, że zostanę w gildii… - Nagle posmutniała, a jej oczy skierowały się na podłogę.
Kurde, żal mi dziewczyny. Zależy jej na Szablozębnych, a przez jedną przegraną może zostać wydalona. Przytuliłam ją do siebie, chcąc jakkolwiek okazać jej współczucie. Musi być jej ciężko.
- Przepraszam was, muszę iść. - wtrącił się Rogue i odszedł w stronę jakiegoś pomieszczenia.
Ze względu na to, że zostałyśmy same, postanowiłam z nią na spokojnie porozmawiać. Usiadłam więc razem z Yukino na ławce, która stała nieopodal nas i chwyciłam ją za rękę.
- Yukino, możesz mi wszystko powiedzieć. Spróbuję ci jakoś pomóc - powiedziałam spokojnym głosem, patrząc na jej smutną minę.
- Ja… - Zająknęła się. - Ja od dawna chciałam się tutaj dostać, od zawsze było to moim marzeniem. W końcu się udało, dokładnie rok temu. Cieszyłam się jak małe dziecko… - Uśmiechnęła się na wspomnienie o tamtych dniach i dalej opowiadała, jak to dokładnie było.
Dowiedziałam się m.in. kilku interesujących faktów o niej jak i o innych członkach gildii, przydatnych informacji oraz tego, że mistrz gildii jest tyranem i trzyma każdego bardzo krótko. Na samą wzmiankę o nim dostałam gęsiej skórki.
Przytulając dziewczynę, powiedziałam jej, aby po wyrzuceniu z gildii zajęła się czymś. To pomaga nie myśleć o przykrych zdarzeniach.
- Pierwsze co zrobię to oddam moje klucze - odpowiedziała spokojnie, patrząc na swoje klucze przypięte do jej spódniczki. Chwila…
- Lucy Heartfilii z Fairy Tail…
- Ale dlaczego? - Spytałam zatroskana.
- Jej się bardziej przydadzą. - Zapatrzona w podłogę, przebierała palcami pośród swoich trzech kluczy, które są dla niej całym światem.
Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale przyleciał do nas blondyn i obwieścił, że mistrz gildii chce widzieć Yukino w sali głównej kwatery.
Popatrzyłyśmy na siebie i od razu ruszyłyśmy w stronę podanego miejsca.
Yukino poszła na przód, a ja pozostałam gdzieś w środku tego tłumu. Dzięki temu mogłam wszystko obserwować, nie rzucając się w oczy.
Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam tego mistrza najlepszej gildii w kraju.
- To takie żałosne. - Zaczęło się. - Wy śmiecie! Pomyślcie dobrze, dlaczego jesteśmy najlepszą gildią magów. - I tak przez dobrą minutę tłumaczył wszystkim członkom Szablozębnych czemu są pierwsi i dlaczego nie powinni zwracać uwagi na “insekty”.
Jak można byś tak egoistycznym? Jak można być tak bezdusznym, aby jedynym celem gildii było wygrywanie? Czy w życiu nie liczy się coś innego?
-Sting. - Widać, że mistrz zmienił płytę. - Dam ci jeszcze jedną szansę. Następnym razem nie rób tak patetycznej sceny.
-Dziękuję. Na pewno spełnię twoje oczekiwania - odpowiedział blondyn pochylając głowę do przodu. Widzę, że każdy jej tutaj mu posłuszny.
- Yukino… Nie masz nic na swoje wytłumaczenie. Wiesz o tym, prawda?
- Tak… Dałam się pokonać komuś z innej gildii. Splamiłam imię Sabertooth - powiedziała ściszonym głosem.
- Nie o to chodzi! - Mówiąc dokładnie o co chodzi, rzucił w nią winogronem dla większego upokorzenia. Nie życzę temu nikomu. Zwłaszcza tak dobrym osobom jak ona.
- Rozbierz się.
- Dobrze. Tak jak mówisz. - Chwila… Co?! Yukino ma się rozebrać tutaj przy wszystkich?!
Wytrzeszczając oczy, nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Jakby nie było innych kar. Jeszcze ona ma zamiar to zrobić… Ludzie ratunku!
W mgnieniu oka Yukino pozbyła się swoich ubrań i stała tam zupełnie naga, zasłaniając rękoma swoje piersi.
Okazało się, że jeszcze ma zmazać swój znak. Eh… Dziwię się, że ktokolwiek należy do tej gildii. Fakt, pan Porla też święty nie był, ale mistrz Szablozębnych już przesadza.
- To był krótki okres, ale dziękuję za wszystko. - W mgnieniu oka zauważyłam Yukino klęczącą na podłodze, dziękującą za ten rok.
- Zejdź mi z oczu, śmieciu. - Miłe pożegnanie, a co.  I tak o to właśnie Yukino została wyrzucona z gildii.
Gdy tylko mistrz wyszedł, zapewne do swojego gabinetu, dziewczyna pozbierała swoje ubrania i poszła po swoją walizkę, która stała już przy wyjściu. Chwyciła ją, otworzyła ogromne drzwi i powolnym krokiem wyszła z budynku.
- Yukino, zaczekaj! - Wybiegłam z tłumu za dziewczyną, zwracając na siebie całą uwagę. Trudno.
- Hę? Co jest? - Białowłosa obejrzała się w moją stronę, patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Żegnaj… I powodzenia - uśmiechnęłam się delikatnie, sprawiając, że dziewczyna również się uśmiechnęła.
- Dziękuję. - Odwróciła się w stronę wcześniej obranego przez siebie kierunku i wznowiła podróż.
Powróciłam myślami jak i ciałem do tego co się obecnie działo w budynku.
Wszystkie oczy były zwrócone na mnie jak bym była przerażającym potworem. Nagle rozbrzmiał głos, który mówił, aby nie stać jak kołki i rozejść się do pokoi.
Zostałam sama w pomieszczeniu i właściwie nie wiem co zrobić.
Pójść do domu czy może poszwendać się gdzieś tutaj? Może nie jest to za najlepsza opcja, ale jestem zagubiona.
Zauważyłam ławkę, która stała przy wejściu od korytarza do którego weszli Smoczy Zabójcy, więc postanowiłam na niej usiąść i chwilę pomyśleć nad tym co robić.
Usiadłam więc na miejscu i rozejrzałam się po pokoju. Znajdowały się tutaj winorośle w doniczkach, na których wisiały dorodne owoce.
- Chyba ich mistrz musi uwielbiać winogrona.
Po drugiej stronie znajdowały się dwa hole. Jeden prowadził na wprost, a drugi zapewne na schody. Wszędzie cisza, jakby nikogo tutaj nie było.
Chociaż nie. Chwila. Słyszę coś. Słyszę rozmowę.
- To ma być gildia? - Czyżby Rogue?
- Hm?
- Została wywalona, ponieważ była słaba. Najsilniejsza gildia nie potrzebuje słabeuszy, co nie? - Odpowiedzią na to pytanie była jedynie cisza.
I wcale się nie dziwę. Myślałam, że tylko mistrz jest taki, a tu się okazuje, że mamy takie przypadki spośród “zwykłych” członków. Trochę dołujące, a nawet bardzo. Potem można było usłyszeć oddalający się pogłos rozmowy o tym, że jakaś Panienka zajmie miejsce Yukino, a Rogue zapewniał Froscha, że nie zniknie.
- Chociaż ktoś się tu czymś innym interesuje niż wygraną. - Uśmiechnęłam się mimowolnie i ziewnęłam, zasłaniając buzię.
Trzeba by było iść do domu. Przecież nie chcę spać na podłodze, tak więc
rozprostowałam nogi i skierowałam się w stronę drzwi frontowych.
Próbowałam być jak najciszej dostać się do wyjścia, stąpać na paluszkach, ale nie. Jak to ja musiałam się o coś uderzyć. Tym razem była to doniczka, z winoroślą oczywiście.
- Cholera! - Przeklnęłam głośno. - Oby ktoś tego…
- Ruka, co robisz? - No nie. Jeszcze jego mi tu tylko brakowało
- Ja… No ten… No. - Komuś tu zabrakło języka w gębie. I tym kimś okazałam się ja. Znowu. Chłopak spojrzał się na mnie pytająco, a ja poczułam jak moje policzki stały się ciepłe i czerwone jak rozżarzony ogień.  -Ja szłam już do domu… - powiedziałam ściszonym głosem.
- Teraz? - Pokiwałam głową twierdząco. - Jest zbyt późno. - Ma rację. Znając mnie, to pewnie bym jeszcze gdzieś wpadła albo coś takiego.
- To co teraz? - zapytałam niepewna.
- Zostaniesz tutaj na noc. Prześpisz się i rano wrócisz do domu. - Stałam jak wryta, będąc zdziwioną propozycją Smoczego Zabójcy. No ale chyba się zgodzę. No bo co zrobić? A to w sumie nie jest taki głupi pomysł. Jeszcze bym gdzieś po drodze zasnęła i wtedy by dopiero było…
- O-okej. - Zgodziłam się.
- Chodź. Pokażę ci pokój - oznajmił spokojnie Rogue, powolnie idąc razem z Exceedem w stronę schodów, które prowadziły do sypialni. Dogoniłam ich i poszłam za nimi.
Przemierzaliśmy dość długi korytarz, który był bardzo gustownie urządzony.
- Dobranoc - powiedział uśmiechając się łagodnie, na co ja tylko zarumieniłam się. Czy on musi tak na mnie działać? No ale ten uśmiech jest taki… uroczy. To chyba najlepsze słowo na niego.
- Fro też tak myśli! - Uśmiechnęłam się szeroko na widok zielonego Exceeda i wzięłam go na ręce w celu przytulenia.
- Dobranoc. - Oddałam Fro w ręce właściciela i ostatni raz spojrzałam mu w te jego czerwone jak krew oczy. Coś mnie do nich ciągnie, tylko dokładnie nie wiem dokładnie co.
Od razu po przekroczeniu progu można było zauważyć, że luksus w tej kwaterze jest na pierwszym miejscu. Szykowne materiały, dobrej jakości meble i ten zapach kwiatów. Cudowne...
Nie zważając na to, że jestem ubrana w wyjściowe ciuchy, zdjęłam buty i położyłam się na dość dużym łóżku.
Obróciłam się na bok i zamknęłam oczy, czekając aż zasnę.
Minęło już dobrych kilka chwil i nic. Tak jakby z momentem położenia się odeszło całe zmęczenie, a gdy już udawało mi się zasnąć, to musiało mnie coś rozproszyć.
Chociaż przeżyłam dzisiaj tyle, że w sumie co ja się dziwię.
I znowu. Prawie zasypiam, już oczy mi się same zamykają, jednak nie. Wielki huk, dzięki któremu natychmiastowo wstałam na nogi, rozbudził mnie na dobre.
Prędko ubrałam buty i pognałam na dół, skąd dochodził dźwięk.
Na korytarzu spotkałam biegnących Bliźniaczych Smoczych Zabójców, którzy najpewniej również przestraszyli się hałasem.
- Co się dzieje? - krzyknęłam drżącym głosem.
- Wiadomo tylko tyle, że intruz się wdarł! - odpowiedział Sting, schodząc na dół.
Szybko pognałam za nimi, a kiedy dotarłam na miejsce, o mało oczy mi nie wypadły z orbit.
- Gdzie, do cholery, jest wasz mistrz?! - Był to Natsu.


Różowowłosy Ognisty Smoczy Zabójca, pochodzący z byłej najsilniejszej gildii, Fairy Tail.

Obserwatorzy