niedziela, 24 stycznia 2016

#2 Ten cudowny uśmiech

13 komentarzy:
Przemierzając szybkim krokiem obficie udekorowane kwiatami uliczki stolicy, usiłowałem trafić na arenę, na której miały zaraz odbyć się zawody.
– A więc to stąd pochodzi przydomek miasta… – pomyślałem, obserwując doniczki pełne wielobarwnych roślin będących praktycznie wszędzie.
Przystanąłem na chwilę, aby złapać oddech i zaczerpnąć świeżego powietrza. W momencie wytchnienia popatrzyłem na błękitne niebo, po którym powolnie sunęły białe obłoki.
Korzystając z sytuacji, powróciłem wspomnieniami do okoliczności znalezienia Fro przez Rukę. Urodziwa z niej była dziewczyna. Ten jej nieśmiały uśmiech w połączeniu z rumieńcem dodawał jej tylko uroku.
– Rogue, co jest? – na ziemię sprowadził mnie Frosch, który zapewne zauważył, że od minuty stoję w miejscu, wpatrzony w jeden nieokreślony punkt.
– Nic, nic – poklepałem towarzysza po głowie. – Nie martw się – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem, przypominając sobie ten jej potulny wyraz twarzy. Nagle poczułem, jak moje policzki stają delikatnie ciepłe. Pewnie gdybym się teraz obejrzał w lustrze, ujrzałbym, że są zarumienione.
Rogue, przestań. Nawet jej nie znasz – próbowałem się opanować i przestać ciągle myśleć o jednym... a właściwie o tej jednej osobie. W końcu trzeba dotrzeć na ten Turniej. – Chodź, Frosch. Ruszamy – powiedziałem łagodnie, wyciągając rękę w stronę Exceeda, by mógł się wspiąć na moje ramię.
Po upływie około pięciu minut, może siedmiu, lekko zdyszany dotarłem na miejsce. Migiem wszedłem na samą górę po murowanych schodach i odszukałem balkon Szablozębnych. Skierowałem się w jego kierunku, bacznie wodząc wzrokiem po członkach drużyny. Brakuje mi Stinga… Pewnie już go wysłali na pierwszą konkurencję.
– Dasz radę, Sting - znając Stinga oraz bezlitosność Szablozębnych, pewnie i tak wygra. Nie da sobie w kaszę dmuchać jakimś pomiotom.
– Rogue! W końcu jesteś! – wykrzyczała radosna Yukino na mój widok, a ja pomachałem jej w geście przywitania.
– Dobrze, że jesteś! Właśnie się wyścig rozpoczyna – odrzekł zachrypniętym głosem Orga, który wygląda jakby nie czesał włosów od siedmiu lat, ale to już inna sprawa.
I rzeczywiście. Dokładnie sekundę później, każdy, kto był na widowni, mógł usłyszeć głos prowadzącego, który był o co najmniej kilka decybeli za głośno.
– Ta konkurencja polega na dojściu do mety po niepołączonych ze sobą rydwanach! – wypowiedział się jeden z prowadzących, Chapati Lola.
– Jednakże nie jest to zwyczajny wyścig – odezwał się następny. Był to pan Yajima, który był już nieco spokojniejszy. W sumie ja w jego wieku też bym nie skakał z radości.
– Wozy pod stopami uczestników są ruchome, więc chwila nieuwagi może być dla nich zgubna! - prezenter z czarną grzywką tłumaczył dalej zasady konkurencji, jednak ja skupiłem się na zawodnikach.
Sting, Natsu, Gajeel… Trzy ostatnie miejsca należały do nich. Wyprzedzają ich członkowie takich gildii jak Mermaid Heel albo Quatro Cerberus. Na serio?
Chwila, coś mi tu nie pasuje… Mamy tutaj Trzech Smoczych Zabójców i wygląda na to… że każdy z nich ma chorobę lokomocyjną!
– Myślałem, że tylko ja i Sting na to cierpimy... – wymamrotałem pod nosem, marszcząc brwi i ignorując to, co mówili do mnie Rufus i Orga.
Ze skupieniem obserwowałem przebieg wyścigu, chociaż najwięcej uwagi poświęcałem końcówce korowodu. Pomimo tego, i tak usłyszałem, kto został zwycięzcom; był nim Bacchus z Quatro Cerberus. Nikt się nie spodziewał takiego zwrotu akcji, co można wywnioskować po zszokowanych minach zebranej tutaj publiczności.
Jednakże to nie koniec rajdu. Pozostali nam Smoczy Zabójcy, którzy dopiero ukończyli pierwszą połowę drogi. Przypatrując się dokładniej, zauważyłem, że Sting plasuje się na ostatnim miejscu.
– Hę? Natsu i Gajeel wyprzedzili Stinga? – zdziwiłem się na widok tego, że on przegrywa, i to… z własnej woli?! Czyżby się poddał?!
To niemożliwe… Przecież Sting nigdy by nie wywiesił białej flagi.
To do niego nie pasuje. Fakt, niby te jeden czy dwa punkty odzyskamy, ale... o co mu chodzi? Że niby wystartowanie w Turnieju jest niezgodne z Fairy Tail, bo robiło wszystko po swojemu bez względu na konsekwencje? No w sumie to ma rację, Wróżki nigdy nie stosowały się do zasad. Dla nich liczą się tylko więzi przyjaźni pomiędzy członkami gildii.
Znalazło to potwierdzenie w rzeczywistości, gdyż na pytanie Stinga
“Po co wystartowaliście w zawodach?”, Natsu odpowiedział, że to dla towarzyszy, którzy przez siedem lat czekali na powrót reszty z Tenoru.
Kątem oka zauważyłem, jak członkowie Fairy Tail, którzy siedzieli i słuchali z niedowierzaniem tego, co różowowłosy mówi, popłakali się ze szczęścia i wzruszenia.
I tak tym oto sposobem Drużyna Fairy Tail A zyskała dwa punkty, a B jeden, tym samym pozbawiając nas jakichkolwiek punktów za tę konkurencję. No nieźle…
***
Za chwilę ma się rozpocząć pierwsza z czterech bitew. Przyznam, że jestem ciekaw, kto pójdzie na pierwszy ogień. Tylko błagam, niech to będzie coś emocjonującego. Nie mam zamiaru się nudzić. No bo jak już mają się bić, to niech chociaż coś się dzieje. Znaczy, krew nie musi się lać na wszystkie strony, wiadomo.
No cóż... Moje modlitwy, niestety, nie zostały wysłuchane. W pierwszej potyczce brał udział Toby oraz Kurohebi. Serio? Dwie płotki, które nie dorastają nawet takiemu Gajeelowi do pięt.
Oparłem głowę o moją dłoń, która spoczywała na chłodnym murku i postanowiłem rozejrzeć się po zebranych tutaj ludziach. W pewnym sensie jest to lepsze od oglądania tego miernego pojedynku.
Patrzyłem tu i tam. Raz na lewo, raz na prawo. Dookoła areny, na której obecnie toczy się walka, siedziało pełno osób, które raz po raz skandowały nazwę swojej ulubionej gildii, aby dodać im otuchy.
Oczywiście i dla nas okrzyki się znalazły, ale analizując sytuację z wczoraj i dzisiaj, to chyba duża część osób przeszła na stronę Fairy Tail.
– Tylko dlatego, że Natsu “wygłosił” cudowną mowę? Żałosne, i jak tu ufać ludziom? – wyszeptałem z irytacji, jednak kamienny wyraz  twarzy jak był, tak mi pozostał.
Nie przejmując się tym za bardzo, lekko wychyliłem się znad balkonu, będąc ciekawym, kto siedzi pod nami. Zajrzałem najpierw na dół, potem na górę, ale w między czasie kogoś zauważyłem. Była to dziewczyna, którą już kiedyś gdzieś widziałem. Próbowałem ją znów zlokalizować wzrokiem. Po udanej próbie, zatrzymałem na niej moje spojrzenie.
Przypatrzyłem się dziewczynie siedzącej w piątym rzędzie od góry i próbowałem jak najdokładniej przypisać jej cechy do osób, które już kiedyś spotkałem.
Długie, proste włosy o kolorze ciemnego blondu okalające delikatne rysy twarzy. Na niej widnieją dwa małe, urocze rumieńce, które najwidoczniej nigdy jej nie opuszczają. Ubrana jest w bluzkę koloru jasnego różu, który idealnie do niej pasuje i spodenki, które kolorem przypominają obecne niebo.
Wygląda na to, że mam do czynienia z Ruką, którą dziś spotkałem… o ile mnie pamięć nie myli.
– Przecież to ona… - powiedziałem pod nosem z niedowierzaniem. Myślałem, że jej już nigdy nie spotkam, a tu taka niespodzianka. Ta dziewczyna odnalazła Fro, więc powinienem szczerze jej za to podziękować. Po zakończeniu wszystkich bitew podejdę do niej i zagadam. Wykorzystując okazję, może zaproszę ją na mały spacer po okolicy? Tak żeby po prostu pospacerować, pogadać, lepiej się poznać… Wydaje się miła i troskliwa, więc szkoda by było zaprzepaścić taką znajomość. Zwłaszcza, że niecodziennie znajduje się takie dziewczyny.
Obserwując ją, rzeczywistość przestała  mnie  interesować. Co jakiś czas słyszałem głosy komentatorów, lecz ignorowałem je. W tej chwili liczyła  się dla mnie tylko ona i to, by nie stracić jej z oczu. Miałem wrażenie, jakbym odleciał myślami gdzieś daleko, a przypomnienie sobie jej melodyjnego głosu i delikatnych, małych dłoni wcale mi nie pomogło. Chyba dopiero meteoryt musiałby spaść na ziemię albo wielka chmara smoków się tutaj pojawić, aby przywrócić mnie na ziemię.
Ewentualnie… jej wzrok skierowany w moją stronę. Gdy tylko zauważyłem, że ona odwraca się i patrzy na górę, czyli na nasz balkon, a zwłaszcza na mnie, od razu speszony odwróciłem wzrok, a to dziwne uczucie ciepłych policzków znów się ukazało. Próbowałem się opanować, przestać się rumienić i panikować w środku, ale moje próby spaliły na panewce.
– To uczucie zwą zauroczeniem, miłością czy czymś w ten deseń... W każdym bądź razie… jest całkiem przyjemne – rzekłem tak cicho, by nikt tego nie usłyszał, a jednocześnie było to na tyle głośne, że mogłem to dokładnie usłyszeć.
Miłość i inne takie uczucia są dla mnie całkowitą nowością. Szczerze, to nigdy nie czułem czegoś takiego. Nigdy mi się nie zdarzyło, aby moje ciało i umysł zachowywał się w ten sposób.
– No nieźle, Rogue, zakochałeś się… – chciałem się pacnąć w policzek i otrzeźwieć, ale wyglądałoby to co najmniej dziwnie, dlatego zamiast tego wziąłem kilka wdechów i szybkie spojrzenie na to, co się dzieje na arenie – a na niej walczył Bacchus i… Elfman bodajże. Tak, to on posługuje się Beast Soul. Wielka jaszczurka? Pomijając fakt, że po chwili ta gadzina zniknęła, to dosyć niezła strategia.
Ledwo stali przez wycieńczającą walkę. Nie trwało to jednak długo, gdyż mag Quatro Cerberus po kilku sekundach padł, co było równoznaczne z jego przegraną. Tym właśnie sposobem Fairy Tail A zwyciężyło. Ciekawie zapowiadają się kolejne dni...
Powróciłem spojrzeniem na trybuny. Próbowałem znaleźć Rukę, jednak nigdzie jej nie widziałem. Czyżby się mnie wystraszyła? Nie, to nie to… Może po prostu wyszła po jedzenie albo picie? Tak, to chyba jest bardziej logiczne od strachu, dlatego postanowiłem chwilę poczekać. W końcu nie jestem straszny, chyba… No, nieważne.
W tym czasie zaczęła się kolejna bitwa… a raczej powinienem powiedzieć, że kończyła. Wnioskując z tej mrocznej aury i wyjątkowej ciszy na widowni, byłem pewien, że to walka na poważnie, a potem usłyszałem ten zakład i zmieniłem zdanie. W sumie to obie dziewczyny są modelkami, więc można było się domyślić, że chodzi o sesję nago. Chwilę później Jenny leżała na glebie, a Mirajane cieszyła się z wygranej.
Błądząc wzrokiem po piątej ławce od góry, która znajduje się w naszym sektorze, starałem się odszukać tej, za którą moje myśli szaleją.
– Kurde, gdzie ona jest? – syknąłem… zmartwiony? Tak, to to.
– Matko - pomyślałem. – Co ta dziewczyna ze mną robi? - Jeśli coś jej się stanie, to nie będzie za przyjemnie, zważając na moją zaskakującą chęć porozmawiania z nią.
Moje szybko bijące serce od razu uspokoiło się, gdy tylko zauważyłem te jej włosy o kolorze ciemnego blondu.
Ruka wróciła z kanapką, więc strzeliłem w dziesiątkę z tym, że była głodna. Akurat zdążyła na ostatnią dzisiejszą bitwę, ma szczęście dziewczyna.
Po całej okolicy zabrzmiał charakterystyczny głos komentatora, a wszyscy z niecierpliwieniem czekali na wymienienie imion osób, które będą walczyć. Okazało się, że będą to Kagura z Mermaid Heel i nasza Yukino. Zapowiada się ciekawa i interesująca walka; reszta publiczności to potwierdzi, gdyż w ich mniemaniu będą znowu walczyć dwie ślicznotki. Dla mnie to zestawienie dwóch dość silnych magów, zresztą to turniej, a nie pokaz mody.
Z jednej strony słyszałem, jak Fro razem z Lectorem obstawiają wynik bitwy, a z drugiej to, jak Orga “zastanawia się” nad tym, kto doprowadził do naszej rzekomej porażki, pomimo tego, że właściwie jeszcze turniej się nie skończył.
Gdy Yukino odchodziła, aby stanąć do boju, rzuciłem jej krótkie “powodzenia” dla dodania otuchy. Moment później obie dziewczyny były na arenie i oczywiście, jak przy każdej potyczce, musiały się założyć o coś. Tym razem wchodziło w grę życie. Odważnie, i to nawet bardzo. A wydawało mi się, że Yukino nie będzie taka do przodu. Jednak pozory mylą.
Czarnowłosa przystała na zakład, więc jej przeciwniczka od razu wezwała Ryby, jednego z Gwiezdnych Duchów, a od razu po tym Wagę.
Niestety, najwidoczniej Kagura jest najprawdopodobniej nauczona Magii Grawitacji, dlatego też ataki Yukino nic nie zdziałały. Zdenerwowana sytuacją magini postanowiła wezwać swojego najsilniejszego Gwiezdnego Ducha, Wężownika, który w mgnieniu oka został przecięty przez Kagurę.
Wszyscy z niedowierzaniem patrzyli na to, co się dzieje tam na dole. Pokonana białowłosa leżała cała zapłakana, natomiast Kagura, jak gdyby nigdy nic, opuściła arenę.
Oj, coś czuję, że nasze dzisiejsze przegrane nie spodobają się mistrzowi.
Jednakże póki co odszukam Rukę i spróbuję z nią na spokojnie, bez pośpiechu, porozmawiać.
Zszedłem na dół i wbiłem się w tłum ludzi, którzy siłowali się, aby wyjść i jak najprędzej pójść do najbliższej kawiarni i poplotkować o zebranych tutaj gildiach. Rozejrzałem się po twarzach i zrobiłem rozeznanie, jednak nigdzie jej nie widziałem. Przeszedłem trochę bardziej do przodu, tym samym schodząc do szóstego rzędu, skąd mogłem bardziej przyjrzeć się ich twarzom.
Spojrzałem w prawo, tam, gdzie znajdowały się miejsca do siedzenia i zauważyłem jak próbowała się wydostać nieporadnie przez ten tłum, co nie było łatwym zadaniem.
– Ruka! – krzyknąłem, jednak chyba trochę za cicho, by mogła mnie usłyszeć. Ponowiłem więc próbę, która zakończyła się sukcesem, a lekko zdezorientowanej dziewczynie jakoś udało się do mnie dotrzeć.
– Za chwilę ci wszystko wyjaśnię – powiedziałem ze stoickim spokojem i złapałem ją za nadgarstek, pociągając w stronę wyjścia.
Gdy tylko znaleźliśmy się po za terenem Domus Flau, zatrzymałem się przy jednej z najmniej zatłoczonych kawiarni. Tak, aby mieć jakąkolwiek swobodę wypowiedzi.
– Ruka – zacząłem łagodnie. – Chciałbym ci jeszcze raz serdecznie podziękować za to, że odnalazłaś mojego Exceeda. Nie wiem, co by było, gdyby nie ty - podczas mówienia tego, spojrzałem w jej oczy, które wyrażały zdezorientowanie i zdziwienie, jednak jednocześnie na jej twarzy formował się mały uśmiech, któremu towarzyszyły rumieńce.
– To… - zająknęła się. – To nie był problem. Cieszę się, że ci pomogłam – powiedziała to tak łagodnie, w dodatku z tym swoim uroczym uśmiechem, że poczułem się wręcz wniebowzięty.
– Mam jedno pytanie.
– Tak?
– Przejdziesz… Przejdziesz się ze mną po okolicy? – wymamrotałem lekko speszony.
Dziewczyna stała przez chwilę oszołomiona, patrząc się na mnie swoimi błyszczącymi oczami. Ostrożnie rozchyliła usta, jednak nic nie powiedziała. Zapewne nie wiedziała, czy się zgodzić, czy nie. Kiedy z jej ust zaczęły się wydobywać jakiekolwiek dźwięki, były to tylko pojedyncze spółgłoski.
– Um… Chętnie - wymamrotała cichutko, wgapiając się w chodnik. Skierowałem się w stronę pobliskiego parku, w którym jest pełno miejsc do posiedzenia i pochodzenia we dwójkę. Dziewczyna zaczęła iść obok mnie.
Prawie cały spacer minął nam w ciszy. Jakoś nikt nie potrafił rozpocząć rozmowy. Dopiero pod koniec, gdy już prawie byliśmy na miejscu, Ruka zapytała mnie o dzisiejsze wrażenia po drugim dniu turnieju.
– Sting mnie lekko zdenerwował i zadziwił podczas wyścigu. Poddawanie się jest w nie jego stylu – wzdychnąłem. -  Reszta jest mi w sumie obojętna. No, może oprócz walki Yukino z Kagurą. Biedna Yukino, mistrz na pewno nie będzie zadowolony z tej  przegranej – oj, nie będzie. Yukino już może się szykować na ostrą karę, jeśli nie nawet wyrzucenie z gildii.
Zauważyłem wolną ławkę nieopodal stawiku, więc skinąłem głową na znak, który wyrażał propozycję spoczęcia na niej. Ruka przytaknęła i od razu usiedliśmy w wybranym miejscu.
Przypatrzyłem się jej obserwującej otaczającą nas przyrodę. Jej wyraz twarzy był taki niewinny i urokliwy... aż nie chciało się przerywać tej ciszy, która wcale nie była niezręczna… ale trzeba było, w końcu przyszliśmy tutaj porozmawiać.
– Ruka? – przerwałem dziewczynie beztroskie spoglądanie na naturę.
– Hm? – obróciła się w moją stronę i spojrzała się na mnie.
– Powiedz mi szczerze, na kogo wygraną liczysz? – byłem ciekawy jej opinii. Być może się okaże, że jest za naszą gildią albo za, na przykład, Fairy Tail. Głos dla naszej gildii od chociażby jednej osoby, a zwłaszcza takiej jak ona, to już coś.
– Nie zastanawiałam się nad tym. Dopiero dzisiaj zajarzyłam, że jest turniej, ale będę trzymała kciuki za was – uśmiechnięta zacisnęła swoje kciuki na znak kibicowania.
– Dobrze wiedzieć – odpowiedziałem jej jednym z moich rzadkich uśmiechów. – Do jakiej gildii należysz? – zapytałem równie ciekawski co przed chwilą. Zastanawiające, gdyż nigdzie nie widziałem jej symbolu gildii – ani na rękach, ani na nogach, ani na tułowiu czy nawet na czole jak ma Jiemma.
– Nie należę do gildii. Jak byłam młoda, należałam do pewnej gildii, nazywała się Phantom Lord. - Chwila… Ruka należała do Phantom Lord? Przecież Gajeel… To ona go zna? Przez jedną sekundę miliony pytań dotyczące tej jednej rzeczy przyszło mi na myśl. Potem muszę ją o to wypytać. – Nie narzekałam na atmosferę, jednakże po jej rozpadzie stwierdziłam, że nie będę już należała do żadnej gildii. Uznałam, że mi to niepotrzebne. Pieniądze odkładałam, więc starczyło mi na życie, ale powoli zaczyna mi doskwierać ich brak – Ruka spuściła wzrok i posmutniała.
– Spokojnie, mogę ci trochę pożyczyć – na brak misji nie narzekam, więc czemu nie? Mnie to specjalnie nie ruszy, a ją to na pewno ucieszy.
Dziewczyna od razu rozpromieniała, a ja ucieszyłem się, widząc ja radosną.
Bez zbędnych ceregieli zacząłem ją pytać o jej przeszłość. Potem ona zaciekawiła się moją osobą i rozpoczęła salwę pytań. Przy okazji zaczęliśmy żartować na różne tematy i opowiadać przeróżne niestworzone historie. Aż nie mogłem uwierzyć, że ta zahukana na początku dziewczyna po otwarciu okaże się być taka zabawna i rozmowna. Chociaż ja też przy niej stałem się innym człowiekiem. Pewnie gdyby Sting to zobaczył, zemdlałby. No, tak bywa.
Po pewnym czasie zauważyłem, że Ruka zaczęła ziewać i być powoli zmęczona. Zaproponowałem jej, że ją odprowadzę do domu, jednak ta twardo trzymała się swojej wersji, że wcale nie jest zmęczona. No to okej, jak nie, to nie.
Zachodzące słońce, które nadawało niebu różne ciepłe barwy coraz szybciej ustępowało miejsca dopiero co wschodzącemu księżycowi. Nagle kątem oka zobaczyłem, jak na moim ramieniu spoczywa głowa Ruki. Zupełnie całkiem niedawno mówiła, że wcale nie jest śpiąca, a teraz uroczo uśmiechnięta wtula się w moje ramię. Niech śpi, przecież może być przy mnie bezpieczna.
Dla tego cudownego uśmiechu mogę zrobić wszystko.




No to w końcu skończyłam.
Obiecałam, że będzie dłuższy rozdział to jest,
jednak nie myślałam,
że wyjdzie mi na aż 8 stron. ;-;
W każdym bądź razie mam nadzieję,
że jesteście zadowoleni i będziecie czekać na kolejny rozdział. ^^

Betowanie wykonała moja najdroższa Lilla~  <3



Obserwatorzy